Podróż powrotna trwała 24 godziny. Znowu lecieliśmy linią Air China, wiedzieliśmy więc, że nie jest to linia marzeń. Strasznie się wkurzaliśmy na dziwne zasady zabraniające korzystania z komórek w trybie samolotowym. Również czytniki książek są zakazane. Jedyna z wielu linii, z których korzystaliśmy, miała takie dziwne ograniczenia. Lot z Pekinu do Warszawy trwał 9,5 godziny i chciałoby się jakoś zabić ten czas. Spać za wiele nie dało się, bo w klasie ekonomicznej nie jest za wygodnie. Pozostawało czytanie spod koca. W samolocie z Bangkoku do Pekinu był pewien pan, który wyglądał i zachowywał się jak tajniak. Ów człowiek przechadzał się co jakiś czas po samolocie i wyszukiwał "przestępców" usiłujących czytać książki na czytnikach czy słuchać muzyki z komórki. Nie mam pojęcia, dlaczego używanie komórki w trybie samolotowym jest takie niebezpieczne?! I dlaczego tylko w chińskich liniach?
W Pekinie nastawiliśmy się na gigantyczną kolejkę na transferze. Kiedy lecieliśmy dwa miesiące wcześniej, kolejka miała z 200 metrów i wyglądało to niefajnie. Tym razem było pusto. Szybko załatwiliśmy formalności i pozostało czekanie.
Po wejściu do hali odlotów, Papas zapytał jakiegoś lokalnego Pana o możliwość zapalenia papieroska. Wiedzieliśmy, że na lotnisku w Pekinie nie ma miejsc do palenia, ale Papas i tak zapytał. Pan powiedział, że nie ma i zrobił dłonią dyskretny gest "chodźcie za mną". Poszliśmy. Pan wprowadził nas do jakiejś obszernej toalety. Podszedł do ściany z dużym lustrem (od podłogi do sufitu). Otworzył owo lustro i kazał nam tam wejść. Weszliśmy do nory i rozpoczęliśmy proces palenia papierosów. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi wejściowych. Pan jednym ruchem zamknął lustro, nakazując ciszę. Poszedł do drzwi i z kimś pogadał. My sterczeliśmy w ciemnej norze prawie nie oddychając. Po chwili wrócił i nerwowo zaczął nas poganiać. Gdy wychodziliśmy z pomieszczenia, Pan upomniał się o zapłatę. Nie mieliśmy żadnych pieniędzy. Wszystko na siłę wydaliśmy przed odlotem, wiedząc, że na lotnisku możemy używać kart. Oddaliśmy mu wszystkie papierosy i poszliśmy szukać bramki. Coś mi się przestawiło w telefonie i zdjęcia mi nie wyszły.
Jeszcze oczekiwanie i polecieliśmy! W Warszawie udało nam się zdążyć na samolot do Gdańska (w cenie 9zł od osoby). I przygoda definitywnie zakończyła się :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz