Wiele już widzieliśmy w Hostelu Mamas&Papas i wciąż jesteśmy zaskakiwani. W miniony weekend pojawiła się Pani, która szukała miejsca dla koleżanki. Ceny były wysokie, jak zwykle o tej porze. Pani była załamana. Pilnie potrzebowała pokoju dla swojej znajomej na, co najmniej, miesiąc. Ceny niezbyt przyjazne, na dodatek nie wynajmujemy pokoi na pobyt długoterminowy. Pani zwierzyła się, że jej koleżanka jest w trakcie rozwodu. Musiała się wyprowadzić ze swojego mieszkania i tak trafiła do "naszej" Pani. Mieszka tam od miesiąca i w międzyczasie pocieszyła się w ramionach męża "naszej" Pani. Kobieta zamiast wywalić na zbity pysk, byłą już chyba, koleżankę, lata po Gdańsku w poszukiwaniu kwatery dla tej osóbki. Sytuacja dla mnie niewyobrażalna. Pogoniłabym taką personę z mojego domu z niewybrednymi słowami na ustach (wiarołomnego małżonka razem z nią). Jeżeli stawiałaby opór, zastosowałabym opcję siłową (również wobec małżonka).
A ta Pani lata po Gdańsku w szczycie wysokiego sezonu szukając lokum dla lafiryndy. Żeby tanio było i wygodnie. Tanio - łóżko w pokoju wieloosobowym. Nie pasuje. Musi być pokój prywatny z łazienką. Ręce opadają! Nie miałam pojęcia, że jest możliwe takie zachowanie żony wiarołomnego męża w tej sytuacji!
Na informację, że w hostelach normą są łazienki wspólne, Pani odrzekła, że ona pracuje w hostelu w Sopocie i tam są pokoje z łazienkami prywatnymi. Zapytana, dlaczego nie szuka zakwaterowania dla "przyjaciółki" w swoim hostelu, odrzekła, że jest za drogo.
Powiedziała, że czytając nazwę naszej ulicy (ul. Nowiny) miała nadzieję, że będzie na nią czekała dobra nowina. Niestety, nie czekała. Pani miała jeszcze dwa adresy do sprawdzenia. Nie wierzymy w sukces przy takich oczekiwaniach. I przede wszystkim nie wierzymy, że taka sytuacja mogła mieć miejsce! Co Wy byście zrobili w takiej sytuacji? Nie wydaje mi się, że znajdzie się wśród czytelników tego bloga choćby jedna tak durna osoba.
Fazza przyprowadził do nas swojego brata. Miły człowiek! Był piątym Saudyjczkiem, który pojawił się w naszym hostelu.
Zmieniając temat. Kolejny raz nasz ukochany Żenia został poniżony. Kiedy odebrał telefon został poproszony o o oddanie słuchawki POLAKOWI. Żenia mówi po polsku BARDZO dobrze. Mamy dla niego ogromny szacun, że ogarnął meandry naszej gramatyki i za słownictwo, które opanował. Nie ma żadnych najmniejszych problemów z komunikacją po polsku. Znowu jakiś pierd...y PATRIOTA wyraził niezadowolenie, że musi gadać z "chamem ze Wschodu". Tak! Takie określenia padają wprost do uszu Żeni. Każdy, kto poznał naszego kochanego Białorusina wie, jakim cudownym jest człowiekiem! Marzy mi się, żeby Polskę zasiedliły w 100% takie "chamy ze Wschodu", jak Żenia. Niestety, wygląda na to, że jest wręcz odwrotnie. Katolicki kraj przesiąknięty pogardą i nienawiścią. Ale my bronimy od nienawiści naszą małą enklawę z całych sił!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz