Jest z nami teraz Emily z Kanady. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem jej determinacji w nauce języka polskiego. Wiadomo, nasz język nie należy do najłatwiejszych. Mimo to, tak wiele osób próbuje nim władać. Nasz ukochany Grant poszedł dalej. Ktoś mu powiedział, że powinien oglądać polskie filmy i polecił mu komedie Barei. Troszkę nas to zdziwiło, bo humor z tamtych filmów często nie jest zrozumiały dla młodych Polaków niepamiętających tamtych czasów. Co dopiero mówić o młodzieży z krajów niedotkniętych absurdami komuny. Na szczęście ostatecznie Grant rozkochał się w filmie "Jak rozpętałem II wojnę światową". Kto widział, ten rozumie. Kiedy Grant przyjechał z kolegą z Anglii, włączył mu rzeczony film, a kolega, o dziwo!, oglądał wytrwale w ...polskiej wersji językowej.
Grant mieszka teraz w Poznaniu i pewnie świetnie sobie radzi. Może nawet mówi lepiej po polsku niż po angielsku. Kiedyś zapytany przez nas, jak jest po angielsku "szczypior", dumał, dumał i nie przypomniał sobie. Poratowała go Chen - Chinka mieszkająca w Holandii. Okazało się, że lepiej radzi sobie z angielskim niż rodowity Anglik :)
Tęsknimy za Chen i Grantem, ale wypatrujemy też następnych niesamowitych ludzi. A ludzie też wypatrują nas :) Pewnego wieczoru wpadła do nas grupa ludzi z Turcji. Wykąpali się i pojechali na imprezę do centrum. Rano skoro świt popędzili na pociąg. Dużo łatwiej byłoby im zatrzymać się w centrum, ale oni chcieli koniecznie zatrzymać się w Hostelu Mamas&Papas :)
Odwiedziły nas ponownie szalone Finki. Po raz kolejny zdumiewały nas poczuciem humoru i dystansem do świata.
Również Dziewczynka z zapałkami zaszczyciła nas wizytą :)
Dobry blog, podoba mi się
OdpowiedzUsuń