|
Październikowy dzionek |
Cudne lato mamy tej jesieni. Bardzo nam się podoba taka aura. Maru, który przyjechał do nas z Hondurasu (NOWA FLAGA!), powiedział, że woli nasz klimat od swojego karaibskiego. Trudno nam było uwierzyć patrząc na jego ciepłą odzież. My nosimy krótkie rękawki, a on płaszcz i inne atrybuty jesiennego ubrania. Powiedział, że jak jest mu zimno, to ubiera cieplejsze rzeczy. Jak jest jeszcze zimniej, odziewa się jeszcze cieplej. Potem dorzuca rękawiczki czy inne czapki i jest dobrze. W Hondurasie żar leje się z nieba bez przerwy i nie ma jak ratować się odzieżową akrobatyką. Zimą jest 28 stopni.....w nocy. Jak spadnie do 25 ludzie czują ulgę. Jak posłuchaliśmy wywodu Maru, to chyba zaczynamy wierzyć, że nie mamy tak źle z naszym klimatem.
Maru zaskoczył nas informacją, że jako obywatel Hondurasu nie potrzebuje wizy na wjazd do Rosji. Miewaliśmy już wiele razy sytuacje, że Goście chcieli odwiedzić pobliski Kaliningrad, ale rezygnowali po zmierzeniu się z procedurami wizowymi. Przede wszystkim uzyskaliśmy w konsulacie informację, że mówią tam tylko po rosyjsku i po polsku. W przypadku ludzi angielskojęzycznych (u nas większość) odpada możliwość osobistego stawienia się w konsulacie i spróbowania szybkiego aplikowania. Przez biura podróży trwa to ciut dłużej. Jak ktoś wpada na 3 dni do Gdańska i chciałby przy okazji wyskoczyć do Kaliningradu, to nie ma czasu na załatwienie formalności. Na dodatek trzeba by zostawić w konsulacie sporo pieniędzy.
Mimo to odnotowaliśmy ostatnio ruch na tym kierunku. Przyjechała grupa Niemców, którzy byli w Kaliningradzie. i jednocześnie pojawił się francuski zespół punkrockowy, który zmierzał właśnie tam.
Grupa Niemców wprowadziła lekki popłoch. Jak przyszła rezerwacja obstawiliśmy, że będzie to wieczór kawalerski czyli zmora wielu hosteli. Nam się jeszcze nie trafiło i ciągle żyjemy w strachu, kiedy nas to dopadnie. W napięciu czekaliśmy na napad męskiej kompanii. I doczekaliśmy. Okazało się, że owszem był to liczny męski desant, ale zamiary mieli pokojowe. Byli bardzo grzeczni. Skład grupy niby niemiecki, ale byli tam chłopacy o korzeniach polskich, rosyjskich francuskich, bośniackich i nawet chińsko-wietnamskich. Jest to chyba obecnie charakterystyczne dla Niemiec. Tygiel narodowości. Często pytamy Gości z USA, Australii czy Kanady o ich korzenie. Teraz okazuje się, że bycie Niemcem również niesie za sobą wiele genealogicznych historii.
A propos Niemiec. Odwiedzili nas inni Niemcy - mama, tata i roczny synek. Rodzinka podróżuje na rowerach, a synek ma swój osobisty pojazd. Popatrzcie na zdjęcie. Ludzie są pomysłowi!
|
Francuski zespół punkrockowy |
|
Grzeczni kawalerowie |
|
Maru z Hondurasu spotkał się z Laurą w Hostelu Mamas&Papas po dłuższej przerwie |