Wyjazd z Stung Treng był dosyć emocjonujący. Poprzedniego dnia kupiłam bilet do Siem Reap. Zakup od pośrednika wiąże się czasami z ryzykiem, że dostanie się coś innego niż było obiecane. Pan, z którym zawarłam transakcję, przyjechał do hotelu specjalnie dla mnie. Tak pięknie i ogniście zachęcał, tak zachwalał, że włączyła mi się czerwona lampka. Minivan miał być nowy, z klimą. Dla nas zatrzyma miejsca bezpośrednio za kierowcą. Przyjedzie po nas do hotelu, żebyśmy nie musieli zasuwać w upale na dworzec autobusowy. Pobiegłam do pokoju zapytać Papasa i Adę o zdanie, bo obawiałam się podjąć decyzję. Za pięknie pan mówił. Ostatecznie zakupiłam bilety i umówiliśmy się na pick-up na 9:30.
O 9:17 recepcja zadzwoniła, że pojazd czeka. Po kilku minutach zeszliśmy na dół. I co zobaczyliśmy? Nowego minivana z klimatyzacją. Miejsca za kierowcą zarezerwowane dla nas. Na dworzec już nie zajeżdżaliśmy i wyruszyliśmy prosto do Siem Reap. Bajka! Na dworze ukrop, a my z klimatyzowanego pokoju weszliśmy do klimatyzowanego pojazdu. Tak to możemy jeździć!
Po drodze przerwa na lunch i koniec poczucia świeżości. Upał bezlitośnie rozprawił się z naszym zadowoleniem. Żarcie było kiepskie, miejsce brudne. Czyli normalnie jak na postój w czasie podróży autobusem.
W Siem Raep jeden z pasażerów zadzwonił do naszego hotelu, żeby zameldować, w której części miasta jesteśmy. Po chwili hotel wysłał po nas darmowego tuktuka z przemiłym kierowcą.
Nasz hotel jest położony ponad dwa kilometry od centrum. Dzięki temu zamieszkaliśmy w spokojnej okolicy z dala od turystycznych nocnych uciech. Za to blisko lokalnej społeczności.
Kambodża jest bardzo biednym krajem. Jest też bardzo brudno. Bardziej niż w innych miejscach, które odwiedzaliśmy. Udało nam się uniknąć poważnych kontuzji żołądkowych przez prawie dwa miesiące podróży, postanowiliśmy więc ograniczać teraz ryzyko do minimum. Jemy w knajpach wyglądających na czystsze niż inne (chociaż na zaplecze nie wchodzimy). Pierwszy obiad zjedliśmy w restauracji, która wyglądała zupełnie niekambodżańsko, kolację zaś we włoskiej restauracji na posesji sąsiadującej z naszym hotelem. Tanio nie jest, ale kupujemy nadzieję, że dojedziemy do końca wyprawy we względnym zdrowiu.
W Siem Reap miało miejsce pewne ważne wydarzenie. Papas po trzech tygodniach znalazł wreszcie miejsce, gdzie zgodzono się ogolić jego zacne oblicze. Chłopak był bardzo miły i za jednego dolara podjął się misji. Po zakończeniu golenia Papas wyglądał, jakby się nie golił co najmniej dwa dni. Dwa dni to nie trzy tygodnie, więc satysfakcja ogromna.
Do Siem Reap wpadliśmy na momencik. Wykorzystaliśmy okazję, że byliśmy tak blisko Kambodży, i że można wyrobić wizę na granicy. Ada bardzo chciała zobaczyć Angkor Wat. Byliśmy tam w czasie naszej podróży 4 lata temu i wiedzieliśmy, że naprawdę warto. Posiedzieć tu dłużej nie możemy. Trzeba szybko ewakuować się w stronę Bangkoku na samolot powrotny. Dwa miesiące zleciały tak szybko, że nie możemy się doliczyć co najmniej kilku tygodni. No, cóż! Dobre szybko się kończy :(
Na koniec filmiki, które wreszcie się załadowały. Nasze malutkie wspomnienie z Laosu.
Nasz hotel jest położony ponad dwa kilometry od centrum. Dzięki temu zamieszkaliśmy w spokojnej okolicy z dala od turystycznych nocnych uciech. Za to blisko lokalnej społeczności.
Kambodża jest bardzo biednym krajem. Jest też bardzo brudno. Bardziej niż w innych miejscach, które odwiedzaliśmy. Udało nam się uniknąć poważnych kontuzji żołądkowych przez prawie dwa miesiące podróży, postanowiliśmy więc ograniczać teraz ryzyko do minimum. Jemy w knajpach wyglądających na czystsze niż inne (chociaż na zaplecze nie wchodzimy). Pierwszy obiad zjedliśmy w restauracji, która wyglądała zupełnie niekambodżańsko, kolację zaś we włoskiej restauracji na posesji sąsiadującej z naszym hotelem. Tanio nie jest, ale kupujemy nadzieję, że dojedziemy do końca wyprawy we względnym zdrowiu.
W Siem Reap miało miejsce pewne ważne wydarzenie. Papas po trzech tygodniach znalazł wreszcie miejsce, gdzie zgodzono się ogolić jego zacne oblicze. Chłopak był bardzo miły i za jednego dolara podjął się misji. Po zakończeniu golenia Papas wyglądał, jakby się nie golił co najmniej dwa dni. Dwa dni to nie trzy tygodnie, więc satysfakcja ogromna.
Szkoła w Stung Treng. Kto się przypatrzy, ten dojrzy. |
Do Siem Reap wpadliśmy na momencik. Wykorzystaliśmy okazję, że byliśmy tak blisko Kambodży, i że można wyrobić wizę na granicy. Ada bardzo chciała zobaczyć Angkor Wat. Byliśmy tam w czasie naszej podróży 4 lata temu i wiedzieliśmy, że naprawdę warto. Posiedzieć tu dłużej nie możemy. Trzeba szybko ewakuować się w stronę Bangkoku na samolot powrotny. Dwa miesiące zleciały tak szybko, że nie możemy się doliczyć co najmniej kilku tygodni. No, cóż! Dobre szybko się kończy :(
Na koniec filmiki, które wreszcie się załadowały. Nasze malutkie wspomnienie z Laosu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz