Pogoda rozpieszcza nas za bardzo. Na Don Det jest tak piekielnie gorąco, że zaczynamy wymiękać. 38 stopni i więcej każdego dnia. Za daleko na południe zjechaliśmy. W sumie przejechaliśmy cały Laos z północy na południe.
W taki gorąc nawet jeść się za bardzo nie chce. Tutaj we wszystkich knajpach jest w zasadzie to samo i drogo. Zajrzeliśmy do restauracji z kuchnią indyjską. Bingo! Smak totalnie inny, a ceny bardziej przyjazne.
Postanowiłam skorzystać z usług lokalnego zakładu fryzjerskiego. Wiedziałam, że moja Pani Kasia, która opiekuje się moimi włosami od wielu lat, nie daruje mi tej zdrady, ale czułam, że MUSZĘ. Poszłam na rekonesans i szybko się wycofałam. Ceny jak w Polsce, a brud taki, że Ada skwitowała to jednym zdaniem - "Wychodzimy, to jest tak, jakbyś zrobiła sobie tatuaż na ulicy". Pani Kasiu! Przybywam niebawem i nigdy nie będę szukać innej fryzjerki!
Papas z kolei próbuje się ogolić. Nigdzie nie chcą się tego podjąć. Fryzjerki to prawie wyłącznie kobiety. Może nie umieją?
Ada wygłaskuje na wyjeździe wszystkie napotkane psy i koty. Przyzwyczailiśmy się. Ostatnio Papas zadziwił mnie. On też generalnie lubi pomiziać zwierzątka, ale bez przesady. Po którymś posiłku Ada wygłaskała kotka i gdzieś pobiegła. Papas przejął zwierzątko i z takim zaangażowaniem miział, że aż się zdziwiłam.
Postanowiliśmy już na 100%, że jedziemy do Kambodży. Musimy czujnymi być przy biletach, bo w internecie znaleźliśmy wiele opowieści o oszukańczych biurach podróży, które sprzedają bilety-widma. Może się uda i nie oszukają nas :)
...Papa and taking over cats, doesn't surprise me at all (after the 'Kitsjoes' experience)...His beard - well maybe grow it a bit longer, he starts to look like a 'rabbi' already...:-)...
OdpowiedzUsuń