niedziela, 29 marca 2015

W marcu też może być wesoło

Papas znowu uradowany. W krótkim czasie pojawiła się na naszej mapie nowa flaga. Po raz pierwszy gościliśmy mieszkańca Gruzji. Mirian wygrał stypendium i studiował w Krakowie na Akademii Muzycznej. Teraz rozpoczął studia doktoranckie. Bardzo zdolny i przesympatyczny młody człowiek. Świetnie mówi po polsku. Żałujemy, że był u nas tak krótko i nie zdążyliśmy pogadać o Gruzji.
Mirian był bardzo zajęty, bo przyjechał do Gdańska na konkurs. Nie do końca zrozumiałam formułę, ale z grubsza polegało to na tym, że dyrygenci dyrygowali chórami i na koniec wybrano najlepszego. Nie muszę chyba mówić, że "nasz" Mirian wygrał. Wiadomo! Hostel Mamas&Papas  nie dość, że jest najlepszy, to przyciąga najlepszych :)
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że świat jest mały. Okazało się, że właśnie w tym wydarzeniu uczestniczy nasza Monia. I jakby było mało, wśród naszych Gości była grupa z Akademii Muzycznej w Łodzi, którzy też przyjechała do Gdańska na tą właśnie imprezę. Nasz hostel miał naprawdę silną reprezentację.


Nie wiem, czy nie powinnam rozpocząć tego posta od informacji, że przyjechał do nas Grant. Ten sam, który spędził u nas sporo czasu w ubiegłym roku. Ostatnio pisałam o nim we wrześniu (http://hostelik.blogspot.com/2014/09/trzy-chinki.html) i szczerze mówiąc nie miałam wielkiej wiary, że się jeszcze zobaczymy. A tu niespodzianka! Grant dalej walczy z językiem polskim i muszę przyznać z podziwem, że nieźle sobie radzi. Planuje zamieszkać w Polsce i zająć się nauczaniem języka angielskiego. Nie ma specjalnych preferencji co do miejsca. Może macie jakieś oferty dla niego? Bardzo fajny człowiek!


Ostatni tydzień nie wyglądał jak tydzień marcowy. Goście dopisali niemal jak latem. Papas miał okazję cieszyć się pobytem dziewczyn z Chin. Nie zabrakło też innych nacji: Japonia, Australia, Niemcy, Czechy, Hiszpania, Anglia, Kanada, Finlandia i Polska z Gruzją oczywiście. Wesoło było! Bardzo wesoło :)








Kolejny akcent muzyczny w naszym hostelu. Naszym Gościem był David Blair. Miał koncert w jednym z gdańskich klubów. Nasza kolekcja powiększyła się o kolejną płytę, której autor mieszkał u nas. David jest Kanadyjczykiem i nie mamy wątpliwości, że niebawem będzie równie znany jak jego rodak Bryan Adams, który koncertował w tym samym czasie w Gdańsku.




niedziela, 22 marca 2015

Nowa flaga

Dla Papasa wydarzeniem tygodnia była nowa flaga na naszej mapie. Bardzo rzadko ma okazję dokładać nowe trofeum i każdy nowy kraj jest świętem. Teraz na mapę wskoczyła flaga Gwatemali. Gabriel zaktywizował mocno mój hiszpański, bo język angielski nie był jego mocną stroną. Oj, dał mi wycisk! Opowiadał bardzo ciekawe historie z wielu dziedzin - od historii, geografii poprzez politykę czy geologię aż po filozofię. Zmusił mnie do maksymalnego wysiłku w zakresie używania języka hiszpańskiego, ale było bardzo ciekawie. Miałam zamiar coś opisać, ale tyle tego było, że odeślę Was do innych źródeł. Dodam tylko, że nie spodziewałam się, że o teoretycznie tak mało znaczącym kraju można było usłyszeć tyle interesujących wiadomości.



W ostatnim tygodniu mieliśmy szok, bo dopisali Goście z Rosji. Kurs rubla jest tak niekorzystny, że nie opłaca im się wpadać na zakupy, czyli dotychczasowy główny powód przyjazdów. I praktycznie nie przyjeżdżają wcale od wielu miesięcy.
Rosyjscy Goście opowiedzieli nam o polityce prorodzinnej w ich kraju. Ostatnio inny temat jest dominujący, więc z przyjemnością pogadaliśmy o dzieciach.
Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam, ale nawet jeżeli coś opiszę nieściśle, to warto wiedzieć, że istnieją inne rozwiązania niż w Polsce.
W Rosji rodzice pierwszego dziecka dostają 100000 rubli. Do tego przez dwa lata dostają kaszę, mleko i coś tam jeszcze. Uzyskanie świadczenia nie jest trudne. Goście, którzy nam o tym opowiadali, nie należą do biednych, a pieniądze dostali.
Urodzenie drugiego dziecka to świadczenie w wysokości 450000 rubli. Plus oczywiście kasza, mleko itd.
Trzecie dziecko skutkuje otrzymaniem .......mieszkania (albo ziemi). Plus oczywiście 450 000, kasza...... Do tego bezpłatne przedszkole, wyprawki. Te pieniądze rodzice otrzymują w postaci certyfikatów. Wydać można na naukę albo na potrzeby życiowe albo na ...emeryturę dla mamy.
Sasza mówi, że w Kaliningradzie co drugi dorosły na ulicy pcha wózek z dzieckiem. Młodzi ludzie nie boją się zostać rodzicami.
Znamy na razie jedną opowieść na ten temat i na pewno pogadamy na ten temat z innymi rodzicami z Rosji. Tak czy siak w porównaniu do polskich "przywilejów" dla młodych rodziców, brzmi bardzo atrakcyjnie.



niedziela, 15 marca 2015

Burak polski wiecznie żywy.

Mało się dzieje w hostelu. Niemniej mało nie oznacza się się nudzimy. Wcale się nie nudzimy.


Ostatnio wiele emocji obudzili w nas rodacy, którzy postarali się o to, żebyśmy nie zapomnieli, jakie pokłady buractwa potrafią w sobie nosić Polacy. Ostatni mieliśmy szczęście gościć w zasadzie tylko sympatycznych Polaków. Pomału zaczynaliśmy zapominać nasze złe doświadczenia. Aż do teraz.
Koło północy poczułam dym papierosowy na I piętrze. W trzech pokojach spała tam sześcioosobowa grupa Polaków. Ponieważ było późno i wszystkie drzwi były zamknięte powiedziałam głośno na korytarzu, że proszę, aby nie palić na terenie hostelu.
Po chwili z jednego z pokoi wytoczyła się (dosłownie) kobieta. I zaczęła napastliwie dopytywać, o co chodzi. Wyjaśniłam, że czuję dym i chcę ustalić, skąd dochodzi. Pani zaczęła dyskusję, że nic nie czuć i po co awantura. Mówiłam spokojnie i rzeczowo, ale kobieta była agresywna. Wreszcie powiedziała, że to ona pali i w czym problem. To był jeden papieros i na dodatek bardzo słaby. Stanowczo, aczkolwiek grzecznie, poprosiłam, żeby nie palić w budynku. Papieros słaby śmierdzi tak samo jak mocny. Pali się na zewnątrz. Noc nie była zimna. Nie było mrozu, nie padało i nie wiało, a i droga z pierwszego piętra niezbyt daleka.
Pani obiecała poprawę, aczkolwiek nadal była agresywna.
Po chwili zwlokła się z mężem na zewnątrz. I zaczęło się. Zaczęła się ciskać. Nie docierało do niej, że takie są zasady. Ona była w ogromnej ilości hoteli i NIGDY nie było problemów z paleniem. Jesteśmy nieżyczliwi, niekulturalni w zasadzie, regulaminy są po to, żeby je naginać. Poza tym jesteśmy śmieszni. Jakim cudem czuć papierosa, skoro to taki słaby papierosek. Ona obsmaruje nas w opinii i w tej chwili straciliśmy klienta. Ona tu już nie przyjedzie. Żałośni jesteśmy i jest zdumiona taką reakcją. Strasznie się zmartwiliśmy, że więcej nas nie odwiedzi. Strasznie! Taka strata! Taki piękny kawał buraka, a my już jej nie zobaczymy. Nie muszę dodawać, że baba była nawalona jak bomba. Piękny obrazek.
Po 10 minutach od akcji baba znowu zeszła (stoczyła się) na kolejną fajkę. Tym razem w jej pijackim widzie była to inteligentna akcja wymierzona we mnie. Tłukąc się na dół głośno komentowała, że musi iść na zewnątrz z tych przecudnych pachnących pomieszczeń, żeby się jakaś nuta dymu komuś nie uroiła. Niech mąż przypala papierosa na zewnątrz, bo jeszcze kapka dymku może mu się wymknąć. Buractwo właścicieli wygania ją na noc na dwór, a ona tylko takie słabiutkie pali. Ewidentnie darła się, żeby mnie wkurzyć. Ale ja już miałam wylane. Postanowiłam, że jak się nie uspokoi, zadzwonię na policję i nie będę się z prymitywem szarpać. Mąż był tak nawalony, że miał problem z wdrapaniem się z powrotem na górę. Czekałam tylko, aż wóda ich wreszcie ulula. Nie ma ich już drugą dobę, a ja wciąż nie mogę wywietrzyć smrodu. Ręce opadają.

Mogę śmiało uogólnić, że tylko Polacy palą w pokojach. Ale jak się zwraca uwagę, to udają, że się przejmują i że to niechcący. Poza jednym przypadkiem http://hostelik.blogspot.com/2013/07/o-polakach-mozna-wiecznie.html i tym obecnym.
Miło nie było, ale czasami potrzebujemy też gorszych wspomnień, żeby ostatecznie stwierdzić, że życie w Hostelu Mamas&Papas jest bardzo fajne. I fajnych Polaków jest więcej niż Polaków-buraków.




niedziela, 8 marca 2015

Kiciuś w ogrodzie

Miniony tydzień nie obfitował w jakieś atrakcje. Może nawet coś się działo, ale byłam chora i nie bardzo kontaktowałam. Rozłożyło mnie jak rzadko kiedy. Podejrzewam, że jest to rozpaczliwa reakcja organizmu na fakt zakończenia azjatyckiej przygody. Ciągle jeszcze żyjemy wyjazdem i jesteśmy bardzo zdumieni, że to już przeszłość. Już ponad dwa tygodnie jesteśmy w kraju.
 
Niemniej ważne jest, żeby odnotować, że nasz ogród powraca do życia. Dokładniej Grzesiu "Mordka" i Papas ( i KICIUŚ) postanowili rozpocząć sezon ogrodowy. Nie zważali na żadne próby pogody przegnania ich do hostelu.




Jak już rzekłam, jest spokojnie i trochę nudno. Były m.in. trzy osoby z Ukrainy. Niestety, wojna jest obecna we wszystkich rozmowach. Oni czują potrzebę rozmowy na ten temat. Unikają języka rosyjskiego, który w przeszłości był naturalnym środkiem komunikacji z Ukraińcami. Jeden młody człowiek martwił się, że wkrótce prawdopodobnie zostanie powołany do armii. Czuje, że chce coś zrobić dla ojczyzny, a z drugiej strony po prostu boi się, czy wróciłby żywy ze wschodniej części kraju. Dla mnie wciąż takie rozmowy brzmią jak jakiś koszmarny sen. XXI wiek, Europa. Takie straszne doświadczenia w historii i nadal młodzi ludzie muszą przezywać takie dylematy.
 
Jedna z Pań przyjechała na międzynarodową konferencję na Uniwersytet Gdański. Była to przemiła Ukrainka, pracująca na Uniwersytecie Stambulskim. Okazało się, że właśnie w jej pokoju zamieszkała dziewczyna z Indii, która przyjechała do Gdańska dokładnie w tym samym celu. Hostel Mamas&Papas jest położony dosyć daleko od miejsca konferencji i takie spotkanie wydaje się czymś niezwykłym. Dawno nie mieliśmy nikogo z Indii, ale dziewczyny był tak zajęte, że nie było kiedy pogadać. Raz tylko ucięliśmy krótką pogawędkę  porównawczą o kuchni polskiej i hinduskiej. Manasi pochwaliła grzecznie nasze jedzenie, ale dodała, że bardzo tęskni za przyprawami. Nasze żarcie nie ma dla niej wyrazu. Rozumiemy ją doskonale. Kuchnie Azji słyną z bardzo bogatej palety przypraw. Często pikantnych. I właśnie tej ostrości jej brakowało. Pochwaliła się, że używają na przykład tak ostrej papryki, że dłuższe przetrzymywanie w dłoni powoduje podrażnienia skóry, a wąchanie przypieka nabłonek w nosie. Myślę, że taką właśnie papryką musiał być potraktowany Papas, kiedy wymiękł i nie dał rady zjeść potrawy w Tajlandii.
 
Od Oksany dostaliśmy słodki prezent. Jest jeszcze nieotworzony. Kto się pospieszy z odwiedzinami, może się załapać :)
 
 
W ogóle zauważyliśmy, że ludzie ze Wschodu, bardzo często przywożą podarunki. Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini. Nawet jeżeli są to jednorazowe wizyty obcych ludzi. A już bywalcy to obdarowują obowiązkowo. Bardzo miły i serdeczny gest.


niedziela, 1 marca 2015

Białoruś

Po powrocie z Azji trudno nam wrócić do rzeczywistości. Na szczęście przynajmniej pogoda umie się zachować. Wygląda na to, że udało nam się oszukać zimę i cały jej impet odbył się w Gdańsku wtedy, kiedy nas tu nie było.
Wspominając naszą podróż często rozmawiamy o biedzie panującej w tamtych stronach. My, Polacy, często narzekamy na trudne życie, ale jak się popatrzy na życie w innych krajach, wydaje się, że my nic nie wiemy o biedzie.
Nie trzeba daleko szukać. Gościmy dziewczynę z Białorusi. Opowiedziała nam, jak tam się żyje. Byliśmy w lekkim szoku. Ludzie w stolicy zarabiają tam przeciętnie 500$. Wynajem małego jednopokojowego mieszkania kosztuje 450$. Poza stolicą zarabia się 300-350$. W Polsce wszystko jest tańsze kilkakrotnie. Oni płacą mniej za gaz i elektryczność oraz  transport. Zastanawiamy się, jak to jest możliwe przeżyć z tak niskimi zarobkami i tak wysokimi cenami. Dodatkowo ich towary są gorszej jakości. Nadia zachwyca się naszym jedzeniem. Wszystko jej smakuje począwszy od mleka i masła na całej reszcie kończąc. I ta żywność, którą się zachwycała, wcale nie jest jakaś wykwintna.
Pierwszy raz w życiu spróbowała u nas indyka. Na Białorusi jest tak drogi, że u niej w domu się nie kupuje. Mięso w ogóle (jak wszystko) jest drogie. Kilogram wieprzowiny kosztuje 15$. Wołowina niewiele mniej. Ryby też są horrendalnie drogie. W związku z tym Białorusini jedzą tylko kurczaki. W różnej postaci. Do tego ziemniaki w różnych postaciach i zupy.
Zachwycił nas genialny pomysł na pozbycie się bezrobocia. Poziom bezrobocia liczy się w promilach. Każdy zarejestrowany bezrobotny otrzymuje zasiłek ok 10$ (wg obecnego kursu) i musi w zamian przez wiele godzin wykonywać prace społeczne. Kwota zasiłku jest tak niska, że nie wystarczy nawet na tydzień wyżywienia, ale pracy do wykonania nieproporcjonalnie dużo. Nic dziwnego, że ludzie nie rejestrują się. A rząd może pochwalić się niespotykanie niskim wskaźnikiem bezrobocia. Szacuje się się, że realnie nie ma pracy 24-30% ludzi. Potwierdza się to częściowo w opowieści naszego Gościa z ostatniego lata, który opowiadał, że pracę dostaje się za wysokie łapówki.
Im więcej Nadia opowiada, tym bardziej nie możemy się nadziwić, jak ci ludzie dają radę żyć.
Ludzie na Białorusi masowo starają się o Kartę Polaka. Kiedyś wystarczyło odpowiedzieć na dwa proste pytania, pokazać dokumenty i wszystko. Teraz bardzo maglują w konsulatach, a pytania z historii, geografii czy kultury bywają takie trudne, że nie jeden rodowity Polak z Polski miałby problemy z odpowiedzią. Posiadacz Karty Polaka ma pewne przywileje na terenie Polski, np. zniżki na pociąg czy bezpłatne wejścia do muzeów. Z poważniejszych spraw bezpłatna nauka w Polsce czy leczenie w zakresie nagłych zachorowań. Przy poziomie dochodów na Białorusi jest to spore ułatwienie,
Wracając do życia w Hostelu Mamas&Papas muszę potwierdzić, że jak co roku o tej porze nie dzieje się zbyt wiele. Ostatnim wydarzeniem było goszczenie w naszych progach Leny Romul z zespołem. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam wcześniej o ich istnieniu. Przyjechali na koncert do Gdańska i zajrzałam do internetu, żeby zobaczyć, jaką muzykę wykonują. Muszę przyznać, że dziewczyna ma świetny głos i na pewno zasłużenie dotarła do finału Mam Talent.
Po pobycie w Azji mamy lekką awersję do aparatu fotograficznego, więc na zdjęcia musicie poczekać do innych wpisów.