Zasiedzieliśmy się w Kunming. Ada nie była zbyt zdrowa i postanowiliśmy dać jej szansę na wydobrzenie. Dzisiaj wyruszyliśmy ponownie na dworzec autobusowy, aby zakupić bilety na jutro. Mieliśmy w kieszeni 700 juanów. Chcieliśmy kupić droższe miejsca leżące, ale brakowało nam 71 juanów. Plus chcieliśmy wejść do McDonald's, aby wreszcie zaspokoić głód kawy. Próbowaliśmy wypłacić gotówkę z bankomatu, ale mimo prób w paru miejscach nie udało się wyżebrać kasy ze ściany.
Przygody z kartami płatniczymi to w Chinach nasza specjalność. Jesteśmy zdziwieni, jak bardzo ciężko jest zapłacić gdziekolwiek kartą. Nawet na dworcach kolejowych czy autobusowych nie ma takiej możliwości. Również hotele nie akceptują kart, mimo, że na ogól w opisach oferty chwalą się, że kartą można zapłacić. Płatność kartą przeszła w zaledwie jednym hotelu na jedenaście noclegowisk, które do tej pory zaliczyliśmy. Dziwimy się, bo w takim kraju, jak Chiny, cenzuruje się internet, prosi o dokumenty przy wszelakich czynnościach, a państwo odmawia sobie tak doskonałego narzędzia do kontroli obywateli, jakim jest obrót kartami. Zależy nam na używaniu kart do obrotu bezgotówkowego, bo tak wychodzi nam taniej. Niestety, musimy się dostosować do realiów i pilnować, żeby wypłacać na czas kasę z bankomatu.
Dzisiaj właśnie nie dopilnowaliśmy tego i na dworcu autobusowym staliśmy, jak barany. Dzwoniliśmy do banku. Tam wszystko było ok. Nie chciało nam się jeździć metrem tam i z powrotem, żeby załatwić gotówkę, postanowiliśmy więc, że kupimy tańsze bilety na mniej wygodny autobus. W kasie okazało się, że wystarczyło nam spokojnie pieniędzy na te miejsca, które mieliśmy upatrzone! Wygląda na to, że po raz kolejny ceny w sprzedaży internetowej są wyższe niż w kasie. Właśnie na stronie sprzedaży internetowej były wyświetlone ceny, wg których mieliśmy za mało kasy. Jutro się okaże, czy to prawda, czy może kasjerka nie zrozumiała nas. Tak czy siak szykuje się jutro 9,5-godzinna podróż. Mamy tylko nadzieję, że nie będzie znowu takiego ogromnego opóźnienia. Jeżeli poprzednio zamiast 4,5 godziny było 10,5 godziny jazdy, to przy 9,5 godzinnej marszrucie aż strach przeliczać.
|
Tak, byliśmy w McDonald's, ale bez kawy |
Ostatni wieczór w Kunmingu poświęciliśmy na poszukiwanie jakiejś rybki. Taką mieliśmy zachciankę :) Znaleźliśmy. A potem.... Piekło w gębie! Jak oni tutaj to jedzą! W mig dotarło do nas, że to jest tak samo, jak my i tubylcy odbierają temperaturę powietrza. Dzisiaj było przepięknie! Na pewno grubo ponad 20 stopni. My biegaliśmy w krótkim rękawku, a tubylcy w kurtkach i szalikach. Pewnie zastanawiali się, jak my dajemy radę? Tak samo, jak my przy rybie pytaliśmy, jak oni dają radę?
|
Jeszcze nie wiedzielismy, co nas czeka ;) |
|
Papas niczego się nie boi! |
|
Podołałam, ale jakim kosztem :)
|
|
W Kunming też jest kościół katolicki
|
|
Tutaj na dachach mają miliony urządzeń |
Trzymajcie kciuki za naszą jutrzejszą podróż. Oby udało się dojechać przed (naszą) północą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz