wtorek, 9 lutego 2016

Mamas&Papas szaleją w Gironie






Dzisiejszy dzień spędziliśmy jak rasowi turyści. Obejrzeliśmy mnóstwo miejsc i w dalszym ciągu potwierdzamy, że Girona jest niedoceniana jako atrakcja turystyczna. Miasto jest klimatyczne i bardzo zróżnicowane. Są tu ślady historii starorzymskiej, średniowiecznej czy pozostałości kultury arabskiej.
Moją uwagę zwrócił bardzo kataloński charakter współczesnej Girony. Wszędzie wiszą katalońskie flagi, a język kataloński króluje w napisach. W Barcelonie wszystkie napisy są dwujęzyczne, a kataloński jest jako pierwszy. Tutaj często napisy są tylko po katalońsku. Po hiszpańsku można się porozumieć wszędzie, ale czuje się, że tu jest przede wszystkim Katalonia.
Nie mamy pojęcia jaka kuchnia jest tradycyjną dla Katalonii. Nic nie rzuciło nam się w oczy. Zresztą dzisiaj mieliśmy smaka na zwykłe frytki i nie mogliśmy nic znaleźć. Aż w momencie zmęczenia poszukiwaniami, naszym oczom ukazała się restauracja z kuchnią indyjską i tajską. Daliśmy się skusić i warto było. Obłęd!!!! Na frytki przyszła kolej na kolację. Takiego niekonwencjonalnego mieliśmy śledzika :)



Poniżej tylko parę zdjęć. Mam duży problem z wifi i nie mogę załadować. Reszta jutro.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz