poniedziałek, 15 lutego 2016

Mamas&Papas w Walencji




Dzisiaj ogarnialiśmy miasto w leniwy sposób. Na początek poszliśmy na miejscową halę targową.




Przede wszystkim chcieliśmy tradycyjnie pogapić się, co kupują lokalni ludzie, a po drugie kupić jakieś śniadanko.


Pierwszy cel, jak zwykle, zachwycił nas. Mają tu wszystko, tak jak w Polsce. Jedna różnica - wszystko w wielu odmianach. Np. pomidory w takich kształtach i kolorach, że ciężko oderwać oczy. Jak widzę orzechy, to kilkanaście odmian. I tak ze wszystkim. Nie jestem maniaczką gotowania, ale gdybym miała na co dzień taką różnorodność produktów, chyba wzięłabym się za kucharzenie. Zaglądamy na hale targowe w każdym miejscu, w które trafiamy i nigdy nam się nie nudzi. Nie byliśmy jedynymi przyjezdnymi gapiącymi się na ten kolorowy świat. Obok nas uwijali się z aparatami również inni turyści.














Tutaj przypomniała mi się sytuacja, której świadkiem byłam w Gdyni. Zauważyłam, że niedaleko od hali targowej jacyś ludzie zaczepili młodego człowieka. Przechodząc obok usłyszałam, że to turyści próbujący wyciągnąć po angielsku jakieś informacje od młodego. Bardzo uczynna jestem, więc się wtrąciłam. Okazało się, że przybysze idąc za mapą próbowali dotrzeć na halę czyli po angielsku "market", a młodzieniec uparcie informował, że tu żadnego marketu na pewno nie ma. Oni, że w informacji turystycznej powiedzieli, że tu zaraz gdzieś jest, a junior na to, że na 100% nie ma. Widać, że młody nie podróżował jeszcze w ten sposób i nie znając angielskiego słowa, nie umiał wyobrazić sobie, że ktoś z zagranicy jedzie do Polski pogapić się na kapustę i jabłka na hali.
Kapusta i jabłka była też na tutejszej hali. My kupiliśmy truskawki, które pachniały i smakowały truskawkowo. Wiadomo, to nie to samo, co nasze w czerwcu, ale to inny temat :)



Zaczynamy się przymierzać do następnego miejsca, ale nie mamy pomysłu. Może ktoś z Was doradzi nam jakieś fajne miejsce niezbyt daleko od Walencji. Przez moment byliśmy gotowi jechać do ulubionej Granady. Sprawdziliśmy jednak, że pogoda tam nie jest tak przyjazna, a w nocy są nawet  przymrozki i odpuściliśmy. Poza tym, byłoby trochę szalone odjeżdżać tak daleko na zachód. Zwłaszcza, że teraz mieliśmy być na południowym-wschodzie Francji i stamtąd mamy powrotny lot.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz