wtorek, 8 stycznia 2019

Banda Papasa w chińskiej dzielnicy (wpis 5.)





Eksploracja świata muzułmańskiego nie do końca nam wyszła. Pozostaliśmy jednak wierni hali z jedzeniem, gdzie dominuje kuchnia halal. Od tego miejsca rozpoczęliśmy nasz kolejny dzień.







Po śniadaniu chcieliśmy się podzielić jedzeniem z "braćmi mniejszymi". Dokładniej mówiąc, zawieruszyły się gdzieś w bagażu kabanosy i Piotruś postanowił obdarować wędliną tutejsze psy. Pierwszy napotkany piesek w ogóle nie był zainteresowany prezentem i potraktował go tak, jak to  widać na zdjęciu.


Kolejny napotkany czworonóg zachował się identycznie! Tajskie psy nie lubią kabanosów! Koniec świata!
 
Chińska dzielnica czekała na nas.
Zeby tam dotrzeć, udaliśmy się nad rzekę. Uwielbiamy rzeczny środek transportu w Bangkoku. Wrażenia niepowtarzalne! Zawsze, kiedy jesteśmy w tym mieście, musimy popływać.















Właściwie naszym celem było Muzeum Medycyny. Muzeum to ma bardzo wysokie noty na podróżniczej biblii czyli tripadvisor.com, więc postanowiliśmy odwiedzić to miejsce. Kiedy przybyliśmy do celu mi i Papasowi odechciało się zwiedzania. Poszliśmy na kawę zostawiając Młodzieży pogłębianie wiedzy. Po pierwsze - kawa była najlepsza, jaką dotąd piliśmy w Bangkoku. Obłędnie pyszna! Po drugie - Młodzież wynurzyła się ze zwiedzania w kiepskich nastrojach. Ada miała dodatkowo niepokojący kolor na twarzy. Okazało się, że owo muzeum było miejscem, w którym pokazywano w zasadzie wyłącznie zwłoki. Eksponaty prezentowały różne choroby i anomalia. Dobrze, że mnie tam nie było! Ada też nie dała rady dokończyć zwiedzania. Podsumowała to krótko. Nie było przyjemnie, ale na pewno nie było nudno! Poniżej jeden z "przyjemniejszych" widoków w muzeum. Nasz kawa zdecydowanie bardziej nam odpowiada.



Tego dnia w Bangkoku wreszcie zaświeciło słońce. Przez pierwsze dni było bardzo ciepło, ale słońca prawie wcale. Pierwszy dzień z prawdziwym słońcem umęczył nas, więc po obiadku w chińskiej dzielnicy zdecydowaliśmy się wrócić do hostelu i odpocząć w klimie.  Papas, oczywiście, miał inne zdanie i został na mieście. Gdzie był i co widział, zamieszczam poniżej.


































Jeszcze jeden dzień w Bangkoku i wylatujemy na Filipiny. Wypatrujemy już tego dnia z niecierpliwością! Tam nas jeszcze nie było. Chociaż zostawiać Bangkok za sobą też nie będzie przyjemnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz