Ostatniego dnia pobytu w Port Barton zdecydowaliśmy się pójść do restauracji rekomendowanej przez tripadvisor.com. Było dosyć daleko, ale nasza chęć zjedzenia czegoś smacznego była tak wielka, że nie marudziliśmy. Po prostu pomaszerowaliśmy. Opłaciło się! Jedzenie smaczne i byliśmy bardzo zadowoleni, mimo że daleko, drogo i porcje nieduże. Obiekt prowadzi para kanadyjsko-nowozelandzka. Jako białasy zadbały o możliwość zapłacenia kartą.
Byliśmy zachwyceni możliwością zatrzymania nielicznej gotówki na następny etap podróży. Wciąż mieliśmy nadzieję, że uda się gdzieś wypłacić, ale była to raczej nadzieja głupiego....
Następnego dnia mieliśmy zaplanowany wyjazd do San Vicente. Kanadyjka powiedziała, że mamy przesiadkę w Roxas i tam powinien być bankomat.
Pożegnaliśmy się z naszym super gospodarzem i wyruszyliśmy z rana fajnym lokalnym autobusem. Kazali przyjść 20 minut przed rozkładową godziną odjazdu. Odjechaliśmy 25 minut PO tej godzinie. Tutaj to normalne.
Na przesiadce od razu rozpytaliśmy o bankomat. I NIC! Nasza płynność finansowa zaczęła być niefajna, ale mieliśmy jeszcze nadzieję, że może w samym San Vicente uda nam się przynajmniej wymienić resztę dolarów. W istnienie bankomatu absolutnie nie wierzyliśmy.
Dotarliśmy do San Vicente. Kolejne filipińskie doświadczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz