wtorek, 11 lutego 2020

Mamas&Papas w Suphanburi (wpis 33.)

Ze wszystkich sił próbowaliśmy ogarnąć dojazd do następnego miejsca, do Suphanburi. Pociąg był tylko jeden i to wieczorem. Nasza gospodyni dowiedziała się dla nas, że wystarczy wyjść na główną ulicę za świątynią, zatrzymać się przy lokalnym uniwersytecie i stamtąd do Suphanburi leci van co 10 minut. Chcieli nas nawet podwieźć, bo po drodze trzeba przejść mostem nad ulicą. Ludziom w Azji trudno jest pojąć, że my bez żadnego bólu i problemu idziemy pieszo nawet 3-4 kilometry (jednorazowo, łącznie w ciąg dnia dużo więcej). Żaden problem! Oni mają swoje skuterki i wszędzie jadą. A przecież po drodze można się zatrzymać na kawę czy miskę, a przy okazji pogapić się na lokalne życie. Do naszego vana też przeszliśmy z dwoma przystankami, chociaż odległość do przebycia była maleńka. Jakieś 6 minut marszu, ale nam to nie przeszkodziło zatrzymać się dwa razy 🤣




Rzeczywiście, nie czekaliśmy długo. Van nas wchłonął po chwili i pędziliśmy w klimie do Suphanburi.







Kiedy van nas wypluł, uświadomiliśmy sobie, że zapomnieliśmy poszukać noclegu. Po wyjściu z pojazdu zdążyliśmy pójść na zupę i po 2 minutach zrobiliśmy kolejny postój, żeby ogarnąć kwestię spania. Zaleźliśmy stosowne drzewo dające wystarczającą ilość cienia i tam wyszukaliśmy jakieś miejsce do spania.





Wyruszyliśmy oczywiście pieszo, bo to było tylko 2,4 km. Kolejny raz życie udowodniło, że nie należy ułatwiać sobie życia wygodami. Idąc doszliśmy do dziwnego miejsca. Weszliśmy kupić tylko coś do picia. Zobaczyliśmy jakiś zbiornik z wodą i ze dwadzieścia osób z wędkami. W budynku przy wąskiej uliczce.
Właściciel wyjaśnił nam, że za 100 baht mogą łowić przez godzinę. Łowili to.... Nie mam pojęcia , co to za stworzenie. Łowili zawzięcie 😊 Czy ktoś pomoże nam nazwać to stworzenie?








Miasto podoba nam się. Hotel też. Chyba zatrzymamy się tutaj na chwilę.

































Super widokiem były zajęcia taneczne seniorów w chińskiej dzielnicy. Pamiętamy takie obrazki z Chin. Ludzie wychodzą z domów i funkcjonują we wspólnej przestrzeni. Nie widziałam w Polsce NIGDY takich zdarzeń. Szkoda....


Wydarzeniem historycznym dla mnie był fakt, że dogoniłam wyczyn Papasa i dzisiaj ja też zjadłam trzy razy "noodle soup". Było pysznie 😁

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz