Zaopatrzeni wcześniej w bilety kolejowe wyruszyliśmy na stację kolejową. Jeszcze śniadanko przy dworcu. Naszymi sąsiadami przy stoliku obok była 12-osobowa chińska rodzinka. Poprzedniego dnia dziesięć osób przy jednym stoliku wzbudziło nasze zainteresowanie i podziw. Okazuje się, że tendencja do integracji Chińczyków nie ma granic. Były wolne inne stoliki, ale oni nie chcieli się rozdzielać. Nawiązaliśmy z nimi kontakt wzrokowo-uśmiechowo-gestowy i wychodząc, jako oznakę sympatii, zostawili nam ....3 papierosy.
Na dworcu jak na lotnisku. Tradycyjnie prześwietalanie bagażu, macanki, kontrola paszportów i już mogliśmy spokojnie oczekiwać sygnału, że możemy iść na peron.
Kupiliśmy sobie najtańsze miejsca, ale w wagonie okazało się, że mamy miejsca sypialne. Te są znacznie droższe, ale przede wszystkim przy odjeździe o 12:11 w południe nie były nam potrzebne. Potraktowaliśmy to jako kolejną możliwość obserwowania lokalnych zwyczajów. Nasz wagon sypialny był bez przedziałów. Takich wcześniej nie widziałam. Do spania, gdybyśmy mieli taki zamiar, warunków absolutnie nie było. Chińczycy robią sporo hałasu i zamieszania.
Spodziewaliśmy się, że w Dali będzie więcej białasów. Pomyliliśmy się. Kiedy Ada z Papasem poszli zakupić bilety na dalszy etap podróży, dopadły ich dwie Panie z aparatem. Koniecznie chciały zrobić zdjęcia, chyba do jakiegoś folderu. Papas i Ada poproszeni zostali o zagranie scenki, że szukają czegoś na kartce papieru podanej przez jedną z Pań. Pięknie to zagrali! Ze skupieniem ciągnęli paluchami po jakimś świstku. Druga Pani jak rasowy fotoreporter trzaskała zdjęcia. Jako zapłatę poprosiliśmy o zrobienie wspólnego zdjęcia (nie do folderu, do bloga).
|
Gwiazdy chińskich kolei |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz