Doczekaliśmy! O 5:30 wyruszyliśmy!
Najpierw pendolino do Warszawy. Dla mnie i Papasa pierwszy raz, ale poza krótkim czasem przejazdu nic nadzwyczajnego.
W Warszawie szybka kawka i długie oczekiwanie na opóźniony samolot. Oczywiście brzęczałam na bramce i pani sprawdzająca nie miała pojęcia, dlaczego... Ja też nie wiem.
Lecieliśmy nową dla nas linią Air China. Fotele były wygodne, super zagłówki i dużo miejsca na nogi. Do tego rewelacyjne jedzenie! Tylko obsługa sztywna, bez uśmiechu. Taka jakaś niefajna. Ale w sumie robili to, co do nich należalo. Ogólnie polecamy!
Papas w ramach poznawania świata, wezwał nieświadomie i niechcący jedną z Pań. Podeszła ze szklanką wody z agresywnym zapytaniem, czy tego sobie życzę. Nie wydałam Papasa i wzięłam wodę na klatę, tzn wypiłam. No problem!
W Pekinie mieliśmy przsiadkę. Powiem, jedno: nie musisz, nie jedź przez Pekin!
O tym jutro. Jechaliśmy 28 godzin i jestem mega padnięta :(
Parę zdjęć zapowiadających :)
Po śmierci Króla Tajlandii, kraj wciąż w żałobie. Ludzie ubrani na czarno, liczne miejsca pamięci WSZĘDZIE! |
Po przylocie do Bangkoku |
Coś w Bangkoku |
Pierwsza wspólna fotka |
Kolejne miejsce pamięci Króla |
Nasza okolica |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz