Don Det jest miejscem z natury leniwym. Cała tutejsza rzeczywistość krzyczy "NIC NIE RÓB". Z każdego kąta wyziera zaproszenie do bycia rozleniwionym, wyluzowanym, szczęśliwym. My z radością poddajemy się temu zaproszeniu, ale zdajemy sobie sprawę, że czasami dobrze jest jednak ruszyć tyłek.
Dzisiaj przymierzyliśmy się do odwiedzenia sąsiedniej wyspy, połączonej z naszą mostem. Konkretnie wymyśliliśmy sobie dotarcie do najdalszego południowego krańca i obejrzenia starego francuskiego portu.
Wyruszyliśmy prawie od razu po śniadaniu.
Po około 30 minutach marszu stwierdziliśmy, że musimy natychmiast odpocząć. Przystanęliśmy na uzupełnienie płynów. Jak się zatrzymaliśmy, to już się stamtąd nie ruszyliśmy. Najpierw płyny, potem plaża, potem siesta, a następnie obiad. Po tak dużym wysiłku zdecydowaliśmy się wracać. Było bardzo przyjemnie :)
Adusia pije wódkę :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz